2024
Początek roku był dla nas smutny. Po 15 latach pożegnaliśmy naszego pieska - Odiego. Odi rósł razem z Bartkiem i do końca był blisko, towarzyszył nam codziennie odprowadzaniu Bartka do szkolnego busa. Będziemy bardzo za nim tęsknić.
Bartek nadal zmagał się z częstymi zapaleniami układu moczowego i z bakteriami w pęcherzu. Konsultowalismy się z urologiem w Krakowie, żeby znaleźć sposób na skuteczne leczenie tych dolegliwości.
W tym okresie Bartuś jeździł też często do swojego Orewu, gdzie bardzo aktywnie i wesoło spędzał czas. Oczywiście nie obyło się bez przerw w tych wyjazdach bo zdarzały się też infekcje typowe dla tej pory roku.
Był to też czas, gdy próbowaliśmy wprowadzić nowy lek na padaczkę. Niestey, w pewnym momencie Bartek bardzo źle na ten lek zareagował i musieliśmy, z żalem, z niego zrezygnować.
Wiosną brykaliśmy na naszym bazarku i był to jak zawsze bardzo miły czas spędzony z przyjaciółmi Pana Bartka.
Czerwiec był dużo łaskawszy jeśli chodzi o infekcje i ilość ataków, oraz ogólne samopoczucie Bartka. Mógł częściej jeździć na swoje zajęcia i dopisywał mu dobry humor. Byliśmy też na bardzo fajnej, rodzinnej wycieczce w Sandomierzu.
Latem pojechaliśmy jak zwykle na tygodniowy turnus zdrowotny nad morze. I był to jeden z Bartka najlepszych pobytów tam. Był bardzo szczęśliwy a my jako rodzina mogliśmy mu wspólnie poświęcić jeszcze więcej czasu. Uwielbiamy te nasze wyjazdy.
Po powrocie zorganizowałam ostatni już bazarek dla Bartka, na razie nie planujemy kolejnych o ile sytuacja się nie zmieni i nie będzie takiej potrzeby. Na tym bazarku odbyła się licytacja wyjątkowego fantu, a mianowicie książki "Jestem mamą Bartka", mojego autorstwa. Książka opowiada o Bartusiu, o macierzyństwie z chorym dzieckiem ale przede wszystkim o milości. Została przyjęta bardzo ciepło przez czytelników, co mnie cieszy i wzrusza, bo napisanie i wydanie tej książki było moim wielkim marzeniem.
W sierpniu świętowaliśmy 21 urodziny Bartka, znów na wyjeździe u babci Marysi. Spędziliśmy tam kilka bardzo sympatycznych, rodzinnych dni. We wrześniu natomiast, po powrocie Bartka na zajęcia do Orewu, wyprawiono mu i tam urodzinki. Było cudownie, kolorowo i wesoło, mimo, ze Bartek miał jeden z tych swoich gorszych dni to dał radę i przeżywał to wszystko mocno.
Również we wrześniu odbył się kolejny piknik integracyjny "Inne życie, to samo serce". I tak jak w ubiegłym roku obfitował w mnóstwo atrakcji. Bartek w tym dniu czuł się wyśmienicie i miał wiele radości z tego wszystkiego co działo się dookoła.
Jesień nie była już potem dla nas łaskawa. Zaczęły się następujące po sobie kolejne infekcje, gorączki, kaszel, problemy z pęcherzem no i jak zwykle o tej porze roku więcej ataków padaczki. Kilka dni musieliśmy też spędzić w szpitalu, gdzie wisiało nad Bartkiem widmo operacji brzucha, której na szczęście ostatecznie udało się uniknąć. Przeżyliśmy jednak wtedy ciężkie chwile. W listopadzie pożegnaliśmy Piotra, wujka Bartusia, który zmarł po długiej chorobie. To był kolejny cios, z którym ciężko się pogodzić.
Większość czasu spędzaliśmy później w domu, oczekując na święta, które uwielbiamy. Mikołaja poprosiliśmy o to co zawsze, żebyśmy po prostu, mogli być razem i w zdrowiu spędzić ten nadchodzący świąteczny czas. A Nowy Rok będzie na pewno lepszy!